środa, 13 czerwca 2012

2. Wtedy widziałem go po raz ostatni...

     Obudził mnie hałas. Otworzyłem oczy, w które natychmiast rzuciły się ostre promienie słoneczne. Spojrzałem na telefon. 11.11. Ktoś o mnie myśli. O jak miło.
     Poszedłem do łazienki, by wziąć zimny prysznic. Ubrałem spodnie i zszedłem po schodach do kuchni. Otworzyłem lodówkę, by po chwili znów ją zamknąć mimo, że była pełna. Usiadłem przy stole i wpatrywałem się w okno. W domu było cicho. Zbyt cicho. Louis nie wrócił. Zawsze, nawet po najdłuższych imprezach był na nogach przed 9. Zawsze dotrzymywał mi towarzystwa. A dziś czuję się taki samotny, odizolowany od reszty świata, od ludzi, którzy żyją złudną nadzieją, że kiedyś będzie dobrze, pośród osób, które myślą, że się najebią i wszystkie problemy znikną, że życie będzie piękniejsze, barwniejsze. Cały sens istnienia widzą w procentach, narkotykach, szlugach. Czuję się taki bezsilny i tak zmęczony życiem, że nie mam już nawet ochoty płakać. Podniosłem się z miejsca i poszedłem całkowicie się ubrać.
     Po wykonaniu tej czynności usiadłem na łóżko. Jak to wszystko dalej się potoczy ? Nie wiem. Najgorsze, że w grę wchodzi jeszcze Hannah. Gdyby nie ona, byłoby łatwiej.

     - Gdzie się wybierasz ? - zagadnąłem ubierającego się Lou.
- A czy jeśli się ubieram, to muszę koniecznie gdzieś iść ? - odpowiedział złośliwie. 
- Normalnie się tak nie stroisz. - odrzekłem.
- Idę na kawę z Hannah.- jej imię podkreślił, jakby koniecznie chciał, żeby to do mnie dotarło.
Wyszedłem z pokoju bez słowa. To właśnie od tej chwili wszystko zaczęło się chrzanić. Mimo tego, ze nadal byliśmy parą coraz mniej czasu mi poświęcał. To Hannah zawładnęła jego światem. Na początku miałem nad tym kontrole, ale z czasem i to straciłem, razem z nim. Kłóciliśmy się coraz częściej. Aż doszło do tego nieszczęsnego dnia. 
- Więc jednak wychodzisz ? - zapytałem wracając do pokoju. 
- Tak, wychodzę. - odparł szorstko.
Podszedłem do niego i położyłem mu ręce na biodra, tym samym przyciągając go bliżej. 
- Louis, kiedy w końcu pobędziemy razem, kiedy będzie jak dawniej ? - zapytałem drżącym głosem.
- Harry, zrozum, już nie będzie jak dawniej.- odepchnął mnie. - Czasy się zmieniły. - oznajmił wychodząc.
- Jak to !? Może jeszcze powiesz, że wolisz ją ode mnie ? - krzyknąłem za nim.
- A żebyś wiedział ! - wrzasnął wracając do pomieszczenia. 
-Ale przecież ona jest dziewczyną. - przypomniałem mu już trochę spokojniej. 
- Właśnie ! Ona jest dziewczyną, a Ty jesteś chłopakiem Harry, a ja... - wziął głęboki oddech, jakby nie chciał mówić dalej. - A ja nie jestem gejem.... - i poszedł.
     Te słowa zabolały jak nóż wbijany między łopatki. Wtedy widziałem go po raz ostatni...


_______________
Krótki, ale jest. Następny w niedzielę.
Liczę na choć 5 komentarzy :3


2 komentarze:

  1. Aż mi się zrobiło żal Harrego:( Biedny:/
    Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie;)


    Zapraszam także do mnie;)
    http://allaboutus1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń